niedziela, 28 grudnia 2014

Miniaturka: Dramione "Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku"

 Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

Te święta nie zapowiadały się zbyt przyjemnie. Harry i Ginny byli po swojej pierwszej kłótni małżeńskiej, Ron po naszym zerwaniu wyjechał Merlin wie gdzie, a dzieciątko Georga i Amity się pochorowało. Byłam 23-letnią singielką bez bliższej rodziny. Boże Narodzenie planowaliśmy spędzić z Ronem we dwoje, dopóki nie wynikła ta cała kłótnia i nie rzuciłam go. Nie tęskniłam, co świadczyło albo o braku miłości między nami, albo o tym, że dobrze mi jest samej. Osobiście stawiam na tę pierwszą opcję. Przejrzałam jeszcze raz papiery które leżały na stole, wstałam i zebrałam się do wyjścia. Po drodze zatrzymałam się przy biurku mojej młodej sekretarki, Faith. Dziewczyna akurat coś kserowała i nuciła pod nosem świąteczną przyśpiewkę. Ona ciągle nuciła, ale nie jakoś beznadziejnie, że bolała potem głowa, tylko delikatnie i przyjemnie dla ucha. Dopiero po chwili mnie zauważyła.
-Och, pani Granger, już pani wychodzi? - uśmiechnęła się sympatycznie podchodząc do biurka i biorąc ode mnie papiery - To dokumenty dla pana Weithinga tak?
-Tak, mogłabyś mu je odnieść? Chciałabym jeszcze skoczyć na zakupy przed świętami.
-Oczywiście.
-Dziękuję Faith. To wszystko. Do zobaczenia i wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt! - krzyknęła za mną.
Zaczekałam na windę, ale okazała się być zapełniona, więc tupiąc cicho ze zniecierpliwienia, czekałam na kolejną.
-Zły dzień Granger? - omal nie pisnęłam z przerażenia, kiedy usłyszałam nad uchem czyjś głos. Przede mną stał nie kto inny jak Draco Malfoy.
Zlustrowałam go spojrzeniem. Był ubrany w zwykły czarny garnitur. Jego włosy podrosły trochę i podkręcały się za uszami. Nie widziałam go od dnia rozprawy Śmierciożerców po Bitwie. Siedział wtedy obok swojego ojca, czekając na wyrok. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak przerażonego. Ten widok mnie zemdlił, i opuściłam tamto miejsce. Wróciłam dopiero kiedy na swoją rozprawę czekało ostatnich trzech Śmierciożerców. Harry widział moją reakcję, więc nie wspominał o wyroku Malfoy'a, a ja osobiście nie chciałam wiedzieć. Myślę, że wyjechał bo nie widziałam go od tamtego momentu w Londynie, a wątpię by przesiedział w Azkabanie te kilka lat. Więzienie, dementorzy..to wyniszcza człowieka, a on wyglądał całkiem dobrze. Może tylko oczy miał trochę smutne.
-Co Ty tu robisz Malfoy? - zapytałam speszona, ponieważ i on mi się przyglądał.
-Mam swoje sprawy z Ministrem. - opowiedział, ale widząc moją uniesioną brew dodał -Ubiegam się o pracę  w Ministerstwie, jeśli już musisz wiedzieć.
-Ty? O pracę w Ministerstwie? Wątpię by zatrudnili tu byłego Śmierciożercę. - prychnęłam - Gdzieś Ty się tak w ogóle podziewał przez te 5 lat, hm?
-Nie Twój zakichany interes! - warknął. Miał rację, to nie moja sprawa co robił. Chciałam go nawet - na Merlina! - przeprosić, ale akurat nadjechała winda. W tej też było miejsce na co najwyżej jedną osobę. Spojrzałam niepewnie na stojącego obok blondyna.
-Jedź, byłaś pierwsza. - powiedział już normalnym tonem. Wsiadając do windy czułam jego spojrzenie na plecach, lecz kiedy obróciłam się w jego stronę, ujrzałam przez szparę w zamykających się drzwiach, że wsadził ręce do kieszeni i gapił na swoje buty.

Wsiadając do samochodu zadzwoniłam do mojej mugolskiej przyjaciółki z dzieciństwa, Melanie i umówiłam się z nią na wieczorny seans z butelką wina. Robiłyśmy tak od wielu lat, choć ostatnio częściej. Wcześniej Ronowi przeszkadzało towarzystwo mojej przyjaciółki, więc widywałyśmy się tylko wtedy, kiedy mój ówczesny chłopak pracował.
Jechałam do mojego ulubionego sklepu z sukienkami, myśląc co mam kupić. Doszłam do wniosku, że na wigilię włożę sukienkę, którą dostałam od Potterów na urodziny. Postanowiłam, że pierwszy dzień świąt spędzę w domu, ale na wieczór wyjdę do jakiegoś klubu, i właśnie na to wyjście potrzebowałam stroju.
Dotarłam do dzielnicy, niedaleko mojego dawnego domu. Znałam tę okolicę na pamięć. Dawniej przychodziłam tu z rodzicami. Zatrzymałam samochód i ruszyłam chodnikiem. Zatrzymałam się przy sklepie z sukniami ślubnymi. Będąc małą dziewczynką, zawsze kiedy tędy przechodziłyśmy oglądałam suknie na wystawie, znajdowałam najbardziej "kopciuszkową" i pokazując paluszkiem, mówiłam mamie, że taką suknię założę na swój bal. Zajrzałam przez szybę do środka. Pulchna, przyjaźnie wyglądająca kobieta, biegała obok wysokiej, wyraźnie zestresowanej blondynki, i mierzyła ją wszędzie gdzie się dało. Spojrzałam jeszcze raz na suknie na wystawie. Były piękne. Obiecałam sobie, że kiedy ja będę brała ślub, przyjadę tu po suknię.
Ruszyłam dalej i wreszcie znalazłam sklep, do którego najczęściej przychodziła mama przed jakimiś przyjęciami. Były tu sukienki dla kobiet w każdym wieku. Weszłam do środka i zza kontuaru uśmiechnęła się do mnie ta sama kobieta, którą pamiętałam z dzieciństwa, tylko już podstarzała. W jej luźno upiętym koku, pojawiły się szare pasma, a na przyjaznej twarzy pojawiły się zmarszczki.
-Pomóc w czymś? - zapytała kiedy zaczęłam przegrzebywać sukienki wiszące na wieszakach.
-Hm..potrzebuję sukienki na wyjście do klubu..-mruknęłam niepewnie. Kobieta uśmiechnęła się, przeszła do części sklepu naprzeciw mnie i przywołała mnie do siebie ręką. Pospiesznie do niej podeszłam. Zlustrowała mnie wzrokiem po czym wyciągnęła kilka wieszaków i mi je podała.
-Tam jest przymierzalnia. - wskazała róg sklepu. Pospieszyłam tam, zasunęłam za sobą kotarę i zaczęłam przeglądać sukienki. Wszystkie były raczej obcisłe, ale nie wyzywające, raczej eleganckie. Idealne dla mnie. Ta kobieta zawsze wiedziała co jest dla kogo dobre.
Po przymierzeniu wszystkich sukienek, kilku nawet po dwa razy, wybrałam sukienkę koloru wina z króciutkimi, luźnymi rękawkami. Odniosłam resztę sukienek na ich miejsce, a za wybraną zapłaciłam. W sklepie niedaleko kupiłam do niej buty i ruszyłam z zakupami do samochodu. Zapakowałam torby na tylne siedzenie i już miałam odjeżdżać, kiedy przypomniało mi się o zaplanowanym wieczorze. Wpadłam więc jeszcze do sklepu niedaleko. Kupiłam tam wino, bułeczki i pogawędziłam ze sprzedawcą, który mnie rozpoznał.
Do domu wracałam w bardzo dobrym nastroju, słuchając głośno radia i podjadając bułeczki.
Wzięłam długą kąpiel, ubrałam w coś luźnego. Kiedy przeczesywałam wilgotne włosy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wpuściłam do domu Melanie.
-Hey kochana! - cmoknęła mnie w policzek - Przyniosłam łososia. Sama przyrządzałam. Mam nadzieję, że będzie dobry..-jak zwykle nadawała szybciej niż wydawałoby się to możliwe.
-Dobrze Mel. Idź do salonu..przyniosłaś film? - kiwnęła w odpowiedzi - Więc włącz a ja pójdę po wino i kieliszki.
Oglądałyśmy tą komedię jedząc potrawę przygotowaną przez Melanie. Była wyjątkowo dobra. Film znudził mnie po kilkunastu minutach, ale nie chciałam nic mówić przyjaciółce,więc tylko popijałam wino oglądając losy bohaterów. Oczywiście skończył się happy endem takim w którym zakochana para bierze ślub. Odetchnęłam, że to już koniec, za dużo słodkości i miłości jak dla mnie. Rozlałam resztkę trunku do kieliszków i zaczęłyśmy rozmawiać. Melanie opowiadała mi o swoich nowych pracach, była bowiem malarką, i o niewdzięcznych zleceniodawcach. Kiedy skończyła, byłam już trochę wcięta, więc opowiedziałam jej o moim spotkaniu z Malfoy'em. Podekscytowała się ogromnie.
-Och, mogę się założyć, że będziecie razem pracować, zakochacie w sobie i pobierzecie. Pamiętaj, że chcę być Twoją druhną! - na te słowa wybuchnęłam tak donośnym i niepohamowanym śmiechem, że Melanie się przestraszyła. Wytłumaczyłam jej, że dawniej byliśmy wrogami, nie dodałam dlaczego, ponieważ nie opowiadałam jej o świecie czarodziei. - To nic takiego. Widziałam to w filmie. I był gdzieś taki cytat, nie pamiętam gdzie, że od nienawiści do miłości niedaleka droga.
-Daj spokój Melanie. Nie w tym przypadku. Późno już...
-Tak...to ja już się będę zbierała. - pożegnałyśmy się i wyszła. Kiedy kładłam się spać, pomyślałam jeszcze raz o jej słowach. Uwielbiałam to, że była taką romantyczką, ale bez przesady. Ja i Malfoy? Zaśmiałam się i zasnęłam.

Następnego dnia, w Wigilię Bożego Narodzenia, wstałam dosyć późno. Wzięłam kąpiel, ubrałam i przyszykowałam. Około godziny siedemnastej, zabrałam w ręce prezenty i za pomocą proszku Fiuu, przeniosłam się z kominka w moim pokoju do Nory. Było wyjątkowo cicho. Pani Weasley krzątała się po kuchni zastawiając miejsca przy stole, na kanapie, po obu stronach siedzieli Ginny i Harry, patrząc się w przeciwne strony. Między nimi siedział George i pan Weasley, dyskutując o czymś zawzięcie, lecz szeptem. Po tym wszystkim, oraz braku Amity, domyśliłam się, że kobieta jest na górze i usypia synka. Pierwsza zauważyła mnie Ginny, która poderwała się z sofy i podbiegła mnie uściskać, zaraz za nią pani Weasley. Odłożyłam prezenty pod niską choinkę w rogu i pospieszyłam przywitać z resztą towarzystwa, a następnie pomóc niedoszłej teściowej w kuchni. Kiedy na dół zeszła Amity, ogłaszając, że Philip już śpi, złożyliśmy sobie życzenia i zasiedliśmy do stołu.
Jak się już wcześniej domyślałam, atmosfera przy stole była okropna. Rodzice Ginny starali się, ze względu na mnie, unikać tematu Rona, za to próbowali wciągnąć we wspólną rozmowę Potterów. W końcu Ginny oznajmiła matce, że jeśli ta nie przestanie próbować pogodzić jej z, cytuję, "tym popaprańcem", to wyjdzie. Po tych słowach, przy stole, na co najmniej pół godziny, zapadła grobowa cisza, podczas której każdy jadł i udawał wyjątkowo zainteresowanego swoim talerzem. W końcu Ginny zaczęła.
-Hermiono, bardzo ci ładnie w tej sukience ode mnie.
-Od nas. - poprawił ją Harry.
-Ja ją wybierałam. - oświadczyła Ginny, gromiąc męża wzrokiem - I płaciłam!
-Moimi pieniędzmi! - zauważył Harry.
-Co nie zmienia..!
-Cicho! - zganił ich George - Dziecko śpi na górze, obudzi..- ale było już za późno. Z góry dotarł do naszych uszu płacz małego Philipa. George wstał, jeszcze raz gromiąc Potterów spojrzeniem i wszedł po schodach.
Atmosfera przy stole jeszcze bardziej się pogorszyła. W końcu po 3 zmianie Amity i Georga, podziękowałam za pyszną kolację i teleportowałam się z Nory. Było już dosyć późno, ale postanowiłam, że teleportuję się kilka przecznic od domu, żeby jeszcze nabrać świeżego powietrza. Ruszyłam wolnym krokiem i jakoś zebrało mi się na wspomnienia. Bal w 4 klasie..Krum...nie utrzymywałam już kontaktu z Wiktorem, nie wiedziałam nawet gdzie był. Ten taniec z Draco na koniec. To było coś. Potem Malfoy nienawidził mnie jeszcze bardziej. Wszyscy Ślizgoni się na nas wtedy gapili, a potem wypominali to blondynowi do końca roku. Nie moja wina, ja mu nie kazałam pić. Poprosił mnie do tańca, a że lubiłam tańczyć, więc się zgodziłam.
Zatrzymałam się, obok małej knajpki, z której dochodziły dźwięki kolęd. Weszłam do środka. Wszystkie stoliki były zajęte, tak się wydawało. Kelner jednak obiecał, że znajdzie miejsce i zaprowadził mnie do stolika blisko sceny, jednak za jakimś głupi filarem. Zamówiłam lampkę wina i usiadłam. Prawie nic nie  było widać, poza plecami jakiegoś blondyna, w które wgapiałam się z braku większych możliwości. Po chwili facet odwrócił się. Malfoy.
-Granger, Granger, Granger. - powiedział uśmiechając się ironicznie.
-Malfoy. - wysyczałam - Łazisz za mną?
-Nie pochlebiaj sobie słonko. Zwykły zbieg okoliczności. - miałam mu się odgryźć, ale w tym momencie starszy pan wszedł na scenę, zasiadł za fortepianem i zaczął grać jakąś kolędę. Po chwili zaczął śpiewać, a wraz z nim prawie wszyscy w knajpce. Spojrzałam na Malfoy'a. On też nucił cicho pod nosem. - Chodź Granger, przecież nic stamtąd nie widzisz. - wskazał mi miejsce obok swojego stolika.
-Oszalałeś? - spytałam nie dowierzając.
-Może troszkę. - posłał mi szelmowski uśmiech. Pokręciłam głową, ale wzięłam właśnie przyniesiony kieliszek i przesiadłam się do stolika Dracona -Lepiej?
-Zdecydowanie. - posłałam mu w miarę miły uśmiech i popijając wino, śpiewałam kolędę wraz z innymi. Co i raz zerkałam na siedzącego obok mężczyznę, który także podśpiewywał. Pomyślałam przez chwilę o Ronie. Nigdy by się nie zgodził na spędzenie chociaż chwili w takim miejscu, szczególnie w święta.
Około północy poczułam pierwsze oznaki zmęczenia, więc podniosłam się i zaczęłam zbierać. Również Malfoy wstał.
-Coś się stało? Gdzie idziesz? - zapytał. W odpowiedzi ziewnęłam -Ach, rozumiem. Odwieźć cię?
-Coś Ty taki miły Malfoy? Nie, dzięki. Dam sobie radę.
-Jak chcesz Granger. Wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt Malfoy. - posłałam mu uśmiech i wyszłam. Znalazłam jakiś zakątek, z którego teleportowałam się prosto do sypialni. Rozebrałam się i zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Chwilę poleżałam po czym wzięłam prysznic i zeszłam na śniadanie. Akurat wkładałam naczynia do zmywarki, kiedy ktoś zadzwonił. Wzięłam komórkę do ręki, Potterowie. Odebrałam i od razu usłyszałam głos Ginny.
-Hermiono?
-Słucham.
-Chcemy cię z Harrym przeprosić za wczoraj. Zepsuliśmy całą atmosferę przy stole przez nasze głupie kłótnie..
-Moment. - przerwałam przyjaciółce - Czy ja dobrze rozumiem? Pogodziliście się?
-Tak. Wczorajsza sytuacja, twoje wyjście i to zamieszanie..uświadomiło nam kilka rzeczy. Dyskutowaliśmy całą noc i doszliśmy do porozumienia.
-O, jak dobrze. Miałam już was dosyć, bez urazy. - usłyszałam śmiech po drugiej stronie - To co w końcu ustaliliście?
-Zgodziłam się na dziecko. - pisnęłam z zadowolenia - Ale jak na razie tylko jedno.
-To wspaniale Ginny! Pogratuluj też Harry'emu.
-Oczywiście. W ramach zadośćuczynienia za wczoraj zapraszamy cię dziś do nas.
-Hm, przykro mi, ale ci odmówię. Mam już małe plany na dzisiaj, poza tym..zajmijcie się sobą! Tyle czasu nie rozmawialiście, musicie to nadrobić!
-Jesteś cudowna Hermiono. Ale będziesz jutro u Billa?
-Oczywiście. Tak dawno nie widziałam jego i Fleur...no i Percy'ego.
-To do zobaczenia. Miłego dnia!
-Miłego dnia Ginny. - usłyszałam pikanie, więc odłożyłam telefon. Wiedziałam, że trochę mi się zejdzie, więc zaczęłam się szykować. 
Okręciłam się wokół osi przed lustrem, by podziwiać efekt moich kilku godzinnych starań. Dokonałam jeszcze paru poprawek i zabrałam ze stołu kartkę, z adresem klubu, który znalazłam wcześniej w gazecie. Nałożyłam płaszcz, zabrałam torebkę, i wyszłam z domu.
Ponieważ miałam jeszcze dużo czasu, a klub znajdował się w okolicy którą znałam, to postanowiłam dostać się tam samochodem.
Kiedy już dotarłam, zaparkowałam i weszłam, zostawiając w szatni płaszcz, w klubie było zaledwie kilka osób. Poprawiłam czapkę mikołaja którą dostałam przy wejściu i usiadłam przy barze. Zamówiłam delikatnego drinka i rozejrzałam po sali. Zespół dopiero przygotowywał instrumenty. Po przeciwnej stronie, przy barze, jakiś chłopak próbował poderwać widocznie znudzoną brunetkę. Sącząc drinka przez słomkę wdałam się w konwersację z barmanem. Opowiedział mi trochę o lokalu i o sobie. Był całkiem przystojny, ale zdecydowanie nie w moim typie. W końcu odwróciłam się i rozejrzałam. Miejsce zapełniało się, gitarzysta wreszcie nastroił gitarę i zespół zaczął grać pierwsze kawałki. Zamówiłam kolejnego drinka i wyszłam z nim na środek parkietu, gdzie zaczęłam się kołysać. W ślad za mną poszli inni i po chwili parkiet był zapełniony.
Minęły chyba 3 piosenki i w klubie zaczęło robić się ciasno. Uśmiechnęłam się do siebie i zeszłam z parkietu, żeby się napić. Zamówiłam drinka.
-Całkiem nieźle. - usłyszałam nad uchem. Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Malfoy'em. O mało nie wydałam z siebie jęku niezadowolenia -Chodzi mi o taniec. Całkiem nieźle wywijałaś Granger.
-Nie no Malfoy. Teraz to już ci nie uwierzę, że za mną nie łazisz. Mogę to zgłosić na policję.
-Możesz mi nawet założyć o to sprawę w sądzie, ale i tak nic nie wygrasz. Na serio znalazłem się tu bez wiedzy że cię tu spotkam.
-Tak? - ironicznie uniosłam brew -Mam niby uwierzyć, że bez powodu zaciągnąłeś swój arystokratyczny tyłek do mugolskiego klubu?
-Nie bez powodu. Chciałem po prosu spędzić miło pierwszy dzień świąt, a tak się składa, że ten klub jest najlepszy w okolicy.
-Mieszkasz niedaleko? - zapytałam odbierając zamówiony trunek.
-Owszem. Poza tym znam właściciela. Często chodziłem do jego klubu, identycznego jak ten, w Düsseldorfie.
-Byłeś w Niemczech?
-Mieszkałem tam. - omal nie zadławiłam się napojem -No Granger, a jak myślisz, gdzie byłem przez ostatnie 5 lat? Przecież nie rozpłynąłem się w powietrzu.
-No tak...- mruknęłam.
-Może ci trochę jeszcze opowiem, ale najpierw...zatańczysz? - wyciągnął w moją stronę rękę. Odstawiłam drinka i wyminęłam go, idąc w stronę parkietu. Wiedziałam, że ruszył za mną.
Przecisnęliśmy się na środek i powoli zaczęłam wywijać do granego właśnie kawałka. Chwilę później obok pojawił się Draco i również zaczął się poruszać. Był całkiem niezłym tancerzem. Dobrze nam się współpracowało na parkiecie. Kiedy tylko zbliżał się do mnie bliżej jakiś inny facet, Malfoy zaraz wpychał się między nas. Zachowywał się jakby był zazdrosny. Zapytałam go więc o to przekrzykując muzykę.
-CO!? - nie usłyszał. Objęłam go więc za szyję i krzyknęłam mu do ucha.
-PYTAŁAM CZY JESTEŚ ZAZDROSNY!
-NIE! PO PROSTU JA Z TOBĄ TAŃCZĘ, I NIKT INNY NIE MA DO TEGO PRAWA W TYM MOMENCIE! - rozbawiło mnie to, ale bardziej rozproszyły mnie jego dłonie, które nagle położył na moich biodrach.
Przetańczyliśmy tak do końca piosenki, potem pokazałam Malfoy'owi, że chcę zejść się napić. Tak też zrobiliśmy. Chłopak zamówił dla nas po drinku. Wzięliśmy co nasze i poszliśmy szukać jakiegoś cichszego miejsca, żeby porozmawiać. Znaleźliśmy wolny stolik przy ścianie w odległym zakątku sali. Usiedliśmy i Draco zaczął opowiadać.
-Pamiętasz dzień sądzenia sług Voldemorta? - kiwnęłam głową, nie chcąc przypominać sobie tamtych nieprzyjemnych chwil -Ojciec został skazany na Azkaban. Ja z matką dostaliśmy nakaz opuszczenia kraju na 3 lata i ograniczenia magiczne. Porobili nam coś z różdżkami, jedyne zaklęcia jakie mogliśmy rzucać to niegroźne typu Accio i proste obronne. -kiwnęłam na znak, że słucham -Zabraliśmy resztę pieniędzy ze skrytki w banku i przeprowadziliśmy się do Niemiec. Tam kupiliśmy mały domek w okolicach Düsseldorfu. Podejmowałem się byle jakich prac. Nauczyliśmy się z matką żyć wśród mugoli. Dwa lata temu mogliśmy wrócić, jednak zadomowiliśmy się w Niemczech. Dwa tygodnie temu mama zmarła. Była chora, dodatkowo po Bitwie wpadła w depresję. Zaraz po pogrzebie spakowałem swoje rzeczy i wróciłem do Londynu. Kupiłem dom, teraz szukam pracy. - zakończył.
-W Ministerstwie. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego -Myślisz, że dadzą ci szansę?
-Już dali. Dostałem wczoraj list. Zaczynam od nowego roku. - pogratulowałam mu, zawołałam kelnera i zamówiłam kolejnego drinka -A co u Ciebie? Nie jesteś już z rudzielcem. Masz kogoś?
-Skąd wiesz, że nie jestem z Ronem?
-Hm..bo spędzasz święta w klubie? I to w dodatku ze mną. - puścił mi oczko.
-Eh, masz rację. - opowiedziałam mu o moim epickim rozstaniu z Ronem. Pomyślałam, że skoro on się otworzył i opowiedział o swoim życiu, to i ja mogłam. W tym czasie wypiłam 3 kolejne drinki i powoli czułam ich działanie.
-No tak, czyli to jednak był on. - mruknął Malfoy.
-Słucham?
-Nic nic. - odpowiedział.
-Mów. - nakazałam stanowczym tonem.
-Hm...widziałem Weasley'a w Berlinie przed moim powrotem. Był z jakąś dziewczyną, ale to pewnie jakaś kuzynka. Miała włosy równie rude jak on.
-To nie kuzynka. Nie ma żadnej rodziny poza wyspami i ciotką w Stanach.
-Granger...
-Nie, wszystko okey. Dobrze, że sobie kogoś znalazł. Nie będę się już zadręczać, że go zraniłam. - zapadło nieprzyjemne milczenie, które przerwałam propozycją powrotu na parkiet.
Przetańczyliśmy kolejne kilka kawałków. Alkohol, który spożyłam ukazał swoją obecność w mojej krwi, kiedy podczas wolniejszej piosenki, objęłam Malfoy'a za szyję i przytuliłam do niego delikatnie.
Wróciliśmy do stolika i piliśmy rozmawiając na luźne tematy. Upiłam się. Kiedy chciałam się podnieść, upadłam z powrotem na swoje krzesło i zaczęłam się wariacko śmiać. Draco zaproponował, że mnie odwiezie, a ja się zgodziłam. Podtrzymując mnie, odebrał nasze płaszcze i złapał taksówkę. W czasie drogi gadałam jakieś  głupoty, a potem zachciało mi się spać. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, byłam już ledwo przytomna. Malfoy wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Drzwi otworzył różdżką, ponieważ moje klucze zostały w torebce, pod siedzeniem w samochodzie. Kiedy niósł mnie do sypialni, wycisnęłam na jego policzku soczystego buziaka, a następnie zasnęłam.

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, w swojej bordowej sukience. Na szafce obok łóżka, na zgiętej kartce napisany był numer telefonu i krótka informacja, że zajmie się moim samochodem. Malfoy. Poszłam do kuchni, połknęłam 3 proszki na ból głowy, wypiłam kawę i dopiero zadzwoniłam do Dracona. Odebrał po 3 sygnale.
-Słucham? - usłyszałam zaspany głos.
-Obudziłam cię?
-Nie...akurat miałem wstawać. Co tam skacowana lwico? - zaśmiał się
-Okropny ból głowy. - mruknęłam - Dzięki, że mnie wczoraj odstawiłeś do domu.
-Nie ma sprawy. Jak coś to klucze od auta masz na stole. - spojrzałam w tamtą stronę. Rzeczywiście leżały.
-Naprawdę wielkie dzięki Malfoy. To co? Pa..
-Zaczekaj! Może umówiła byś się ze mną na kawę na Pokątnej? Muszę kupić w najbliższym czasie kilka rzeczy...
-Okey. Kiedy ci pasuje?
-Pojutrze?
-Dobrze. 14?
-Pasuje. To pa.
-Pa. - rozłączyłam się i poszłam szykować do spotkania u Billa.

Kiedy dotarłam na Pokątną, 28 grudnia, zorientowałam się, że nie ustaliliśmy z Malfoy'em miejsca spotkania. Jednak chwilę potem moje obawy rozwiał sam blondyn, kiedy przeszedł przez łuk od Dziurawego Kotła.
-Hey Granger.
-Cześć Malfoy. Gdzie idziemy? - chodziliśmy po wielu sklepach robiąc zakupy. Na koniec wpadliśmy do Floriana na kawę i ciastko.
-Aż dziw bierze, że nie jesteś w pracy Granger. - zażartował Malfoy.
-Mam wolne do nowego roku. Muszę trochę odpocząć. Nie jestem cyborgiem Draco.
-Momentami śmiałbym wątpić. - prychnęłam w odpowiedzi i zabrałam się za jedzenie ciastka -Gdzie spędzasz sylwestra? - ciągnął rozmowę mężczyzna.
-Jeszcze nie wiem.
-Ja w tym klubie co pierwszy dzień świąt. Uprzedzam, żebyś nie oskarżała mnie znowu o śledzenie.
-Okey.

31 grudnia do samego wyjścia nie byłam pewna dokąd idę. Kupiłam bilet do klubu, o którym wspominał Malfoy, ale z drugiej strony, nie byłam pewna czy chcę spędzić go w towarzystwie byłego Ślizgona. W końcu jednak, po długich przygotowaniach, schowałam owy bilet do torebki i ruszyłam w stronę klubu.
Oddałam płaszcz do recepcji i weszłam na salę. Malfoy siedział przy barze, od razu mnie wypatrzył i podszedł się przywitać.
-Widzisz Granger? Jednak to ty mnie śledzisz. - powiedział opryskliwie i przez moment pożałowałam, że wybrałam to miejsce. Jednak po chwili blondyn śmiechem rozwiał moje złe myśli -Żartuję Hermiono. Chodź, napijesz się.
-Dziękuję, nie piję dziś. Ale z chęcią usiądę. - zajęliśmy więc stolik, ten sam co ostatnio.
Impreza była wspaniała. Kilka zespołów dawało na zmianę czadu, wszyscy tańczyli i śpiewali. Dogadywaliśmy się z Malfoy'em znakomicie. Kilka minut przed północą wyszliśmy wszyscy na taras klubu, gdzie miał się odbyć pokaz fajerwerków. Nie chcąc go zgubić, złapałam Dracona za rękę. Kiedy już wreszcie znaleźliśmy miejsce, Draco objął mnie w pasie i ni stąd ni zowąd zaczął całować. Oddawałam pocałunki. Ostatnio doskwierał mi brak bliskości. Było idealnie. Objęłam go za szyję i palce jednej ręki wplotłam w jego blond włosy. Gdzieś, jakby w oddali usłyszałam odliczanie.
-Pięć! - całował wyjątkowo dobrze.
-Cztery! - dłońmi błądził po mojej talii.
-Trzy! - było tak dobrze.
-Dwa! - zapomniałam się całkowicie.
-Jeden! Zero! -odsunął się, ale tylko minimalnie. Oparł czoło o moje i patrzył prosto w moje oczy. Dookoła zrobiło się jasno od wybuchających sztucznych ogni.
-Szczęśliwego Nowego Roku, ze mną, Granger. - znowu zaczął mnie całować. Pomyślałam o słowach Melanie. Szczęśliwego Nowego Roku Draco.

THE END

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~♥~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej kochani ☺ Oto mój malutki prezent, a także dowód na to, że moja wena nie opuściła mnie na zawsze. Wrócę. Piszę.
Wiem, że już po świętach, więc złoże przedwcześnie życzenia noworoczne. Życzę wam wzystkiego co najlepsze. Żebyście się ciągle uśmiechały, czytały mnóstwo dobrych książek i FanFików. Weny dla pisarek. Zdrówka. Szczęścia. I oby 2015 rok był jeszcze lepszy :*

Misia

1 komentarz:

  1. The best titanium bohr model
    The best titanium bohr model · microtouch titanium trim reviews The titanium iphone case best titanium bohr model · The best titanium bohr model · The titanium cartilage earrings best titanium mens ring titanium bohr model · The best titanium titanium chainmail bohr

    OdpowiedzUsuń

Statystyka